Nowodworce – założona w czasach królowej Bony i zamieszkiwana przez zaściankową szlachtę wieś – w XXI wieku powoli zmienia swoje oblicze. Przed drugą wojną światową nie miała nawet porządnej drogi łączącej ją z pobliskim Wasilkowem, a dziś coraz bardziej przypominać zaczyna sypialnię Białegostoku.
W samym centrum zadbanej miejscowości stoi remiza. Nie da się przejechać obok niej obojętnie z prostej przyczyny – zza płotu „uśmiechają się” stare pojazdy pożarnicze. Tabliczka głosi, że są to unikatowe pojazdy XX wieku i jest w tym stwierdzeniu sporo racji. Mamy tu np. Lublina z 1949 roku, trzy zabytkowe motopompy i konny wóz z tzw. „platformą”. Są także Stary 21, 25, 26 i 660, UAZ 469 z roku 1975 oraz dwa dość leciwe Żuki.
Ochotniczą Straż Pożarną zorganizowano w Nowodworcach w 1950 roku, ale przez pierwsze dwa lata funkcjonowała bez wyposażenia. Remizę oddano do użytku dopiero w 1962 roku. U progu nowego tysiąclecia w głowie ówczesnego szefa OSP Jerzego Domanowskiego zaświtał pomysł utworzenia minimuzeum. Kupowane na terenie całego województwa, wynajdywane w ogłoszeniach prasowych pojazdy po wyremontowaniu ustawiano na placu koło remizy. Przy pomocy gminy wybudowano wiaty. W nieużywanym garażu zorganizowano Salę Tradycji. W efekcie powstało bardzo interesujące muzeum starych pojazdów strażackich, a Nowodworce zyskały ciekawostkę, jakiej pozazdrościć im mogą inne miejscowości.