Mieczysław Kosz urodził się w Antoniówce koło Tarnawatki. Od dwunastego roku życia był niewidomy. Kiedy w 1967 r. wystąpił po raz pierwszy na Jazz Jamboree, okrzyknięty został "nadzieją polskiej pianistyki jazzowej". Rok później założone przez niego trio zdobyło pierwszą nagrodę na festiwalu jazzowym w Wiedniu i trzecią na festiwalu w Montreux w Szwajcarii. W krótkim czasie Kosz zdobył uznanie w Polsce i za granicą. Koncertował, nagrywał, miał stały program w Polskim Radiu. Mimo tych sukcesów jego życie nie było łatwe. "Brak wzroku, brak mieszkania, brak instrumentu, brak pieniędzy" - czytamy o artyście w książce Polski jazz. Wieczorem 31 maja 1973 r. wyskoczył z okna wynajętego mieszkania. Miał 29 lat. Jego nagrania uderzają wyjątkowym pięknem, dojrzałością, prostotą, subtelnością i smutkiem, bo w wykonaniu Kosza nawet wesoła melodia miała smutną nutę. Na tle współczesnego jazzu, nie tylko polskiego, wyróżniają się oryginalnością i głębią. Znawcy uważają, że utraciliśmy nie tylko największego liryka polskiego jazzu, ale również muzyka światowego formatu. Pochowano go na cmentarzu w Tarnawatce. Po młodym pianiście i kompozytorze pozostała muzyka, o której Tomasz Stańko powiedział, że jest "czekaniem na piękno".