Kampania Napoleońska roku 1806 i 1807 była dla Prus okresem trudnym i porażającym, a rozmiar zniszczeń trudny do policzenia. Z perspektywy dwóch minionych stuleci można też powiedzieć, iż były to wydarzenia dokładnie przebadane współcześnie, praktycznie można prześledzić dzień po dniu. Jednak zawsze prócz tej prawdziwej historii istnieją niezliczone opowieści czy legendy mniej lub bardziej potwierdzone, czasami może nawet ciekawsze bo znacznie barwniejsze. Idąc tym tropem, po bitewnej kampanii możemy odnaleźć jakże prawdziwe fakty nawiązujące do miejsc gdzie np. Napoleon został na spoczynek, prowadził obserwację pola walki albo stołował się parę chwil po ucieczce przeciwników. Nieważne, że czasami wynika z tego iż Cesarz w tym samym momencie przebywał w dwóch miejscach, te informacje już na trwałe goszczą w tym regionie.
W Dobrym Mieście również natkniemy się na taką historię, która jednak chyba jest oparta na faktach bowiem jakiś ślad pozostał do dziś. Opowieść ta miała miejsce w roku 1807 i dotyczy ewakuacji Francuzów przed zimą. Tuż za wycofującymi się wojskami, saperzy rozbierali wszystkie mosty podpalając ostatni, jednak mieszczanie zdołali go ugasić. Jednakże patrol kozacki, który podjechał pod miasto stwierdził, że przeprawa ta nie nadaje się do użytku. W tym miejscu przekazywana historia mówi, iż wówczas piętnastoletni Carl Heinrichsohn przepłynął konno rozlewiska rzeki Łyny pomiędzy krami lodu, kierując się do wspomnianych Kozaków. Wskazał im miejsce ukrycia belek, dzięki czemu mogli się oni szybko przeprawić przez rzekę i na dodatek wziąć jeszcze do niewoli zaskoczonych saperów francuskich. Za ten niezwykły wyczyn po śmierci Heinrichsohna pochowano przy kościele św. Mikołaja.
Ten epizod z bogatej księgi opowieści napoleońskich należy raczej uznać za wiarygodny, bowiem pewnym dowodem jest grób ówczesnego bohatera który nadal istnieje i wciąż można go odwiedzić na dziedzińcu dawnego kościoła a obecnie cerkwi św. Mikołaja.