Na rondzie im. Lecha Wałęsy w Tarnowie Podgórnym nie można się zatrzymywać. Nie jest to proste także na którejś z odchodzących z niego dróg – czy to do Poznania, Jankowic, Kaźmierza czy do Pniew. Pewnie dlatego wielu podróżnych nawet nie zauważa stojącej tutaj przydrożnej figury. Jest niepozorna, mimo to dopatrzeć się w niej można postaci świętego Krzysztofa. Przydrożny świątek ma dość oryginalny pokrój; otóż nieco nadgryziona zębem czasu figura świętego dźwigającego na ramieniu Dzieciątko posadowiona jest na… dawnym kamieniu milowym. Nie zawsze tak wyglądała.
9 października 2018 r. minie 80 lat od chwili, kiedy dokładnie w tym miejscu, „na 21 kilometrze od Poznania, przy szosie Poznań – Tarnowo – Pniewy - Gorzycko” odsłonięto i uroczyście poświęcono – jak pisała ówczesna prasa – „pierwszą w Polsce figurę patrona automobilistów ustawioną przy szosie” i to w dodatku ufundowaną przez samych automobilistów. Kapliczka powstała staraniem Automobilklubu Wielkopolskiego dla uczczenia 15. rocznicy powstania stowarzyszenia, z datków jego członków. Poświęcił ją proboszcz pobliskiego Ceradza Kościelnego , ks. Wojciech Bajerowicz (również członek automobilklubu).
W 1938 r. kapliczka wyglądała zupełnie inaczej – na dwustopniowej podstawie ustawiono wysoki, prostopadłościenny filar z ozdobnymi wcięciami po bokach. Zakończono go szerokim, wystającym poza obrys filara gzymsem, na którym stanęła dość mała w stosunku do wielkości filara rzeźba świętego. Dodatkowo na przedniej ścianie cokołu zamocowano spore godło Aeroklubu Wielkopolskiego. Niecały rok po uroczystości wybuchła wojna. Tarnowski święty Krzysztof nie przetrwał.
Po wojnie dawne otoczenie kapliczki zmieniło się całkowicie; drogi zostały przebudowane ale i dla przydrożnego świątka nastał lepszy czas. Kolejny proboszcz ceradzki, ks. Zygmunt Humerczyk postanowił kapliczkę odtworzyć a odpowiednia aura po temu nadarzyła się w 1983 r., z okazji planowanej wizyty papieża Jana Pawła II w Poznaniu. Sama figura Św. Krzysztofa - choć mocno już zwietrzała - nie różni się specjalnie od pierwowzoru, jednak cokół wygląda zupełnie inaczej.
Na zachowanych, dawnych stopniach, zamiast okazałego filara pojawił się sporo od niego niższy słup milowy zamocowany do podłoża za pomocą kamieni i betonu. Na szczycie ponownie ustawiono rzeźbę patrona kierowców i podróżujących, trzymającego na ramieniu małego Jezusa. Cokół u jego stóp opasano pasem miedzianej blachy, do której przymocowana została m.in. tabliczka fundacyjna z datą, podobizna papieża, tabliczka z wizerunkiem Matki Boskiej i tabliczka z polskim orłem, któremu później doczepiono koronę z ocynkowanej blachy. Całość idealnie wpisuje się w ideę humerkowszczyzny i – podobnie jak inne dzieła nietypowego proboszcza – coraz bardziej niszczeje. A szkoda…
Źródła informacji: czasopisma z 1938 r.„Samochód -Motocykl – Samolot”, „Auto”