Czarownice przyniosły kiedyś Strzelcom sławę, która o mało nie doprowadziła do zrównania miejscowości z ziemią. Dziś miasto, nawiązując do tej historii, tworzy na swoich ulicach „szlak czarowniczek”. Nazwałam je czarowniczkami, bo są nieduże i prezentują się całkiem sympatycznie. Aktualnie (październik 2018) jest ich pięć, ale z pewnością pojawią się następne.
Przez około 60 lat, na przełomie XVI i XVII w. w miasteczku odbywało się niezwykle dużo procesów o czary, nawet ja na czasy zmasowanych polowań na najczęściej Bogu ducha winne kobiety. Podejrzani o uprawianie czarów byli również mężczyźni, w tym strzelecki pastor a nawet burmistrz. Im udało się wybronić, ale niewielu innych miało podobnie wysoko postawionych przyjaciół, którzy w dodatku odważyliby się interweniować. Poddawane torturom nieszczęśnice wskazywały z reguły kolejne delikwentki… i tak sprawa nakręcała się sama. W intencji mieszkańców Friedeberga i okolic modlono się żarliwie, a niektórzy uważali, że „gniazdo złego” należy po prostu zlikwidować. W ostatnim procesie skazano 4 mieszkanki pobliskiego Przyłęgu.
Wiedźmy przetrzymywane były w Baszcie Czarownic . Tam też została umieszczona pierwsza figurka – czarownica na miotle. Drugiej należy szukać na rogu ulic Chrobrego i Zachodniej – to czarownica ze słuchawką telefoniczną przy uchu, stojąca na autentycznym słupku TAXI ustawionym w miejscu dawnego postoju taksówek. Trzecią znajdziecie na ul. Wodociągowej – podpiera się miotłą na głazie przed budynkiem firmy produkującej wkłady kominkowe (jej replika pojechała do siedziby firmy w Niemczech). Czwarta – wiedźma trucicielka - przycupnęła na skwerze naprzeciwko UMiG przy A.Wolności, a piąta, najmłodsza, to wiolonczelistka. Siedzi na murku przy Szkole Muzycznej . Wszystkie figurki są dziełem krakowskiego rzeźbiarza, Marka Stankiewicza.