Panoramę nie tak znów dużej wsi zdobią dwie kościelne wieże. Z daleka obie prezentują się pięknie. Z bliska – stan zachowania kościołów różni się zdecydowanie. Obie budowle ustawione są na jednym wzniesieniu, blisko siebie. Większy kościół jest zadbany, mniejszy straszy oczodołami okien i tablicą informującą, że budynek grozi zawaleniem, a jeśli ktoś wejdzie tu (mimo zakazu przebywania), robi to na własną odpowiedzialność.
Radoszyn już w XIII w. należał do trzebnickich cysterek. To one wzniosły tutaj potężny kościół pod wezwaniem św. Jadwigi – swej fundatorki. W pierwszej połowie XVI w. katolicka świątynia została przejęta przez protestantów i pozostawała w ich rękach aż do 1654 r. Dopiero na początku XIX w. ewangelicy wybudowali tuż obok niej własny zbór.
Prosty, murowany budynek o cechach klasycystycznych ma wielkie otwory okienne i wieżę zwieńczoną kopulastym hełmem z latarnią. W elewacji nad drzwiami wejściowymi umieszczono datę zakończenia budowy (1803) i dwóch kolejnych remontów kościoła (1882, 1903). Zbór przestał pełnić funkcje sakralne wraz z opuszczeniem wsi przez nielicznie ocalałych niemieckich mieszkańców. Od tej pory ulegał stopniowej degradacji. Okna umieszczone są na tyle nisko, że łatwo można zajrzeć do wnętrza.
Dlaczego zbór nie podzielił losu wielu podobnych budowli i nie został rozebrany? Mówi się, że stoi tu jako niemy świadek historii. W 2010 r. na terenie dawnej żwirowni w Radoszynie odkryto zbiorową mogiłę. Przedstawiciele Stowarzyszenia „Pomost” z Poznania ekshumowali szczątki 53 osób, które zginęły w ostatnich dniach stycznia 1945. Wśród nich było 30 mieszkańców wsi i jedna obywatelka Norwegii. Szczątki przeniesiono na niemiecki cmentarz wojenny w Glinnej a miejsce oznaczono głazem ze stosowną tablicą.