casenove
poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 21:47
Tablicę znajdującą się na głazie, zaprojektował Zbigniew Gąsior „Garbaty”, żołnierz „Parasola”. 1 lutego 1995 roku nastąpiło uroczyste odsłonięcie, z udziałem uczestników akcji: Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej „Kamy”, Elżbiety Dziębowskiej „Dewajtis” i Michała Issajewicza „Misia”.
Poprzednio w tym miejscu była umieszczona tablica z brązu z 1956 roku o następującej treści:
„Chwała bohaterom walk o wolność ojczyzny. W tym miejscu 1-go lutego 1944 r. grupa żołnierzy Armii Krajowej dokonała udanego zamachu na kata Warszawy generała hitlerowskiej policji i SS Kutscherę”.
Była to jedna z najsłynniejszych akcji bojowych okresu okupacji. Brigadeführer SS Franz Kutschera został przysłany do Warszawy w celu spacyfikowania „buntowniczego” miasta, sprawiającego Niemcom tak wielkie kłopoty. Rozpracowania Kutschery podjął się szef wywiadu ofensywnego „Pegaza” Aleksander Kunicki – „Rayski”, który prowadząc stałe obserwacje ustalił miejsce zamieszkania generała SS przy al. Róż i jego codzienne poranne wyjazdy do pobliskiej komendantury w al. Ujazdowskich. Rozkazem dowódcy Kedywu KG AK płk Emila Fieldorfa „Nila” zlikwidowanie kata Warszawy powierzono oddziałowi specjalnemu „Pegaz” (wcześniej „Agat”, później batalion „Parasol). Kpt. Adam Borys „Pług” wyznaczył na dowódcę akcji Bronisława Pietraszewicza „Lota”. Plan zamachu został starannie opracowany z najdrobniejszymi szczegółami. Poza „Lotem” bezpośredni udział w akcji wzięli: Zdzisław Poradzki – „Kruszynka”, Marian Senger – „Cichy”, Henryk Humięcki – „Olbrzym”, Michał Issajewicz – „Miś”, Bronisław Hellwig – „Bruno”, Kazimierz Sott – „Sokół”, Zbigniew Gęsicki – „Juno” (zastępujący rannego Jana Kordulskiego – „Żbika”), dokooptowany w ostatniej chwili Stanisław Huskowski – „Ali” oraz łączniczki: Maria Stypułkowska – „Kama”, Elżbieta Dziębowska – „Dewajtis” i Hanna Szarzyńska-Rewska – „Hanka”.
1 lutego zespół „Pegaza” przystąpił do realizacji zadania. Tuż po godz. 9 obserwująca dom Kutschery „Kama” daje umówiony sygnał, gdy generał SS wsiada do samochodu. Następne łączniczki przekazują sygnał „Lotowi”, który zdejmując kapelusz daje hasło do rozpoczęcia walki. Wszystko rozgrywa się błyskawicznie. „Miś” samochodem tarasuje drogę limuzynie Kutschery. Pierwszy dobiegł „Lot” i z najbliższej odległości pruje z pistoletu maszynowego do generała i jego kierowcy. Z drugiej strony atakuje „Kruszynka”. Ruszającego się jeszcze Kutscherę, dobija „Miś”. W tym samym czasie „Juno”, „Olbrzym” i „Cichy” ostrzeliwują posterunki niemieckie, ubezpieczając kolegów. Tylko „Ali”, trzymając teczkę z granatami, szarpie się bezskutecznie z zamkiem, nie mogąc go otworzyć. Niemcy, po chwilowym oszołomieniu, wzmacniają ostrzał z budynków i wartowni komendantury SS. Ciężko ranny w brzuch pada „Lot”, a po chwili „Cichy” (również trafiony w brzuch). Ranni zostają także „Olbrzym” i „Miś”. Wszyscy resztkami sił wycofują się do samochodów. „Juno” celnymi strzałami do końca osłania kolegów. Jest to właściwie początek dramatu i poszukiwania schronienia dla rannych, nad którymi czuwa Zbigniew Dworak „dr Maks”. Lżej rannych udaje się umieścić w Szpitalu Maltańskim przy Senatorskiej. „Lota” i „Cichego” trzeba przewieźć do Szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze, gdzie obaj są poddani operacji. „Sokół” i „Juno” wbrew zaleceniom dowódcy nie pozbywają się samochodu w jakiejś ustronnej praskiej uliczce, chcąc koniecznie odstawić go do garażu przy Wroniej. Podczas powrotu przez most Kierbedzia, zaskakują ich Niemcy. Żołnierze „Pegaza” osaczeni z dwóch stron, po krótkiej walce, skaczą z balustrady do Wisły. Tam dosięgają ich kule wroga.
Tymczasem gestapo dowiedziało się o rannych przebywających w szpitalu na Pradze. Specjalna grupa „Pegaza” musiała pospiesznie organizować akcję ich odbicia. Udało się uprzedzić gestapowców, ale „Lotowi” i „Cichemu” nie zdołano już uratować życia. Obaj zmarli po kilku dniach. Zlikwidowanie Kutschery było dla Niemców prawdziwym wstrząsem. „Jest nieszczęściem, że człowiek, który tyle zdziałał i przyczynił się do bezpieczeństwa żyjących tu Niemców, padł ofiarą zamachu. Stan bezpieczeństwa znacznie się pogorszył /…/. Sytuacja w Warszawie jest najgorsza z dotychczasowych” – pisał w swoim meldunku gubernator Warszawy, Ludwig Fischer. „Podziwiamy mistrzowską robotę zamachowców i ich odwagę. Na taki wyczyn mogła się zdobyć tylko świetnie zgrana organizacja. Podziwiamy Polaków i ich bohaterstwo. Widzimy, że ich nie zwalczymy i że najwyższy czas, ażeby nareszcie kurs wobec nich zmienić, gdyż struny naciągnięte do ostateczności mogą lada chwila pęknąć” – ocenił jeden z niemieckich oficerów.
Akcja na Kutscherę stała się przedmiotem dumy, nie tylko oddziału „Pegaza”, ale także mieszkańców Warszawy i całego narodu, jak obrona Westerplatte.