W 1835 roku rosyjskie władze Warszawy ogłosiły konkurs na budowę pomnika poświęconego pamięci polskich generałów, którzy w powstaniu listopadowym opowiedzieli się po stronie cara. Podjęcie takiej decyzji nie było przecież ani proste, ani jednoznaczne. Niektórzy spośród generałów chcieli – prawdopodobnie – zatrzymać ten szalony zryw, ostrzec przed nieuchronną klęską, której rozgorączkowani powstańcy nie brali pod uwagę.
29 listopada 1841 roku, w 11. rocznicę wybuchu powstania odsłonięto na Placu Saskim zaprojektowany przez Antonio Corazziego, paskudny z wyglądu i w swoim przesłaniu obelisk. Uroczystość zgromadziła spędzone, ale i dobrowolne tłumy ludzi. Ksiądz Antoni Kozłowski w okolicznościowym przemówieniu ostro potępił „bunt skierowany przeciwko legalności”, a jego buńczuczną dosyć mowę odebrano jako „przesadnie wobec władzy lojalną”. Nie tylko ksiądz Kozłowski wynosił zasługi generałów, czyniąc z ich biografii propagandowy oręż. Czynili to także inni mówcy, podkreślając wspaniałomyślność cara, który „wdowom i sierotom” zapewnił hojne, dożywotnie pensje „w dwójnasób wyższe od tych, które im się należały”.
Pomnik – jak głosił dwujęzyczny polsko-rosyjski napis – dedykowany był Polakom, którzy w 1830 roku „polegli za wierność swojemu monarsze”. Chodziło o siedmiu wysokich rangą generałów: Aleksieja Gendrego, Józefa Trębickiego, Maurycego Haukego, Stanisława Potockiego, Józefa Nowickiego, Ignacego Blumera oraz płk. Filipa Meciszewskiego.
Pomnik generałów stał na Placu Saskim aż do roku 1894, kiedy to przeniesiono go na Plac Zielony (obecny Jana Henryka Dąbrowskiego), gdzie straszył do odzyskania niepodległości w 1918.