Przy drodze E-40, parę kilometrów za Łańcutem, leży wieś Kosina. Z drogi widać kościół i cmentarz w otoczeniu starych drzew. Niewiele osób wie dzisiaj, że na tym cmentarzu spoczywa trzech przyjaciół, powstańców, bohaterów styczniowego zrywu w 1863 roku pochodzących z tej okolicy. Ale tylko miejsce jednego z nich jest nielicznym znane. Antoni Zabielski ma tu swoją kaplicę grobową.
Urodził się w 1842 roku, a na te tereny przybył z Kongresówki. Był wieloletnim zarządcą folwarków księcia Lubomirskiego w Kosinie i pobliskim Rogóźnie. Z dwoma przyjaciółmi brał czynny udział w powstaniu styczniowym - początkowo w rejonie Hrubieszowa, potem w Zamojskiem. Z rozkazu dowództwa przedostał się do Lwowa, lecz musiał stamtąd uciekać przed aresztowaniem. Po kilku tygodniach tułaczki, w bardzo złym stanie zdrowia, powrócił do Rogóżna. Na leczenie przedostał się do Krakowa, gdzie niebawem został aresztowany przez władze austriackie. Z opresji wybawił go niedawny chlebodawca, książę Lubomirski z Przeworska.
Po trzech latach wrócił na stanowisko administratora dóbr w Rogóżnie i Kosinie i tu założył rodzinę. Miał troje dzieci. Dwoje pierwszych zmarło przed szóstym rokiem życia, a niebawem stracił również żonę.
Po jej śmierci w 1890 roku wybudował kaplicę na cmentarzu w Kosinie, gdzie sam spoczął w 1916 roku. Miejsca pochówku dwóch pozostałych przyjaciół powstańców nie udało się nigdy ustalić.