Kiedy po zakończeniu I wojny światowej wytyczono nowe granice państwowe, naturalną koleją rzeczy stały się przesiedlenia ludności wynikające z zapisów artykułu 91 Traktatu Wersalskiego. Na mocy tego zapisu obcokrajowcy zamieszkujący tereny uznane za część Polski tracili automatycznie własne obywatelstwo, stając się niejako z urzędu obywatelami polskimi. W granicach odrodzonego państwa polskiego znalazło się wówczas około dwóch milionów Niemców. Otrzymali oni (podobno z obawy przed odwetem za surowe rządy pruskie) możliwość wyboru obywatelstwa. Musieli tylko w ciągu dwóch lat od wejścia przepisu w życie zadecydować, za którą narodowością się opowiadają, czyli optują. Takie samo prawo zagwarantowano Polakom mieszkającym na terenie Niemiec. Wszyscy oni mogli (ale nie musieli) wyprowadzić się do kraju, którego obywatelstwo zadeklarowali, i to łącznie z calutkim własnym dobytkiem. Mieli na to rok.
Spośród tych, którzy złożyli deklaracje niemieckie (tzw. optanci), mniej więcej połowa zdecydowała się opuścić terytorium Polski. Dotyczyło to głównie mieszkańców dawnych prowincji przygranicznych i raczej mieszczuchów. Ludność wiejska - jak było do przewidzenia - niezbyt chętnie pozbywała się własnych gospodarstw. Władze Republiki Weimarskiej budowały dla przesiedleńców specjalne osiedla lub szeregi ulic w mniejszych miastach, z reguły niedaleko granicy.
Zabudowana jednolitymi, drewnianymi domkami dzisiejsza ulica Grunwaldzka w Dębnie to właśnie takie miejsce dla optantów. Optantenhäuser (domy optantów) prezentują się pięknie. Jest ich dziesięć. Są zadbane i z pewnością zwróci na nie uwagę każdy, kto wybierze się na spacer w okolice miejskiego Jeziora Lipowo.