Dokładna data powstania tej niewielkiej posiadłości młyńskiej, założonej przez Kapitułę Warmińską, nie jest znana. Określa się ogólnie, że był to XVIII w., gdyż w rejestrze majątkowym z roku 1772 r., sporządzonym po zaborze Warmii przez Prusy, wymienia się młyn Woytkowiesna. W tym także okresie właścicielem tego miejsca był polski szlachcic Karol Weiss. W późniejszych latach gospodarstwo należało do różnych zarządzających, a ostatni opuścił majątek w 1945 r. Po wojnie Wojtkowizna została przyłączona do powstałego w latach czterdziestych XX w. PGR Klewki. Później był tam ośrodek wypoczynkowy, a obecnie jest to teren prywatny.
Wokół osady rozpościerają się wspaniałe lasy z wieloma interesującymi szlakami pieszymi i rowerowymi. Jedną taka trasą jest droga prowadząca do wsi Kaborno.Chociaż znajduje się bliżej miejscowości Klewki i zaczyna się tuż przy starej stacji kolejowej, to jednak administracyjnie i historycznie przynależy właśnie do Wojtkowizny.
W połowie odległości tego traktu natrafimy na współczesną, bo pochodzącą z początku XXI w., kapliczkę figuralną ze statuą Matki Bożej. Sceneria miejsca ,gdzie stoi ta figura, właściwie nie potrzebuje zaproszenia aby tu na chwilę przystanąć, zatrzymamy się tutaj mimowolnie. Po jednej stronie las, po drugiej rozległa łąka i leśny dukt po środku, przy kapliczce prowizoryczne ławeczki. Otoczenie jest bardzo zadbane, a dodatkowego uroku dodaje kamienny kwietnik wokół kapliczki. Mimo że wokół nie widać żadnych zabudowań, z pewnością miejsce to jest często odwiedzane.
Druga kapliczka na tej trasie znajduje się na początku drogi, kilkaset metrów za dawną stacją. Jednak żeby ją zobaczyć, wskazane jest raczej poruszać się pieszo lub rowerem. Jest to niewielka kapliczka skrzynkowa ze stylizowaną rzeźbą przedstawiającą Chrystusa, zawieszona na drzewie, i chociaż można ją dostrzec przy uważnym poszukiwaniu, to wydawać by się jednak mogł,o iż raczej publiczny widok nie był intencją fundatora. Kapliczka pochodzi z 2013 r. i ma charakter dziękczynny, tak przynajmniej głosi inskrypcja umieszczona na tabliczce pod rzeźbą.
Nie dowiadujemy się niestety, jakie wydarzenia zaistniały, że spowodowało to takie uwidocznienie dowodu wdzięczności. Może właśnie dlatego też, że nie wszyscy ją widzą, lub nawet o niej wiedzą, jest w niej pewna doza tajemniczości, tak jakby kapliczka była tylko dla oczu tych, którzy potrafią zwolnić tempo. A może przekazem fundatora było też to, że jeśli już ktoś odnajdzie te niewielkie leśne sacrum, to wzbudzi w sobie własną refleksję.