Kołczyn to spora wieś sołecka przylegająca do nadwarciańskich wałów. Powstała na długo przed akcją kolonizacyjną Fryderyka Wielkiego. Legendarne początki wyczytać można z podania o kołczyńskich dębach. Pierwsze XIII-wieczne zapisy wiążą się z templariuszami. Później była własnością Lubniewickich von Waldowów.
Historia plecie się tu barwnie – miejscowa regionalistka, pani Kuświk (ta sama, która spisała legendę o potężnych drzewach), chętnie o niej opowiada. Mało tego - pani Renata we własnej stodole urządziła coś na kształt izby muzealnej. Znalazły tu swoje miejsce wszelkie starocie znoszone jej przez sąsiadów: stare zdjęcia i bibeloty, zestaw żelazek na duszę, butelki przeróżnych kształtów i kolorów wykopane na okolicznych polach, haftowane serwetki, koromysło, piesek (urządzenie do ściągania butów), drewniane koło od roweru itd. Są stare sprzęty i urządzenia domowe. Menażki sąsiadują tu z porcelaną Rosenthala, stary kredens z rzeźbami kołczyńskich artystów, misternie wydziergane, szydełkowe cuda z kolorową kolekcją chust i spódnic. Ich właścicielka zajmująco opowiada o każdym z eksponatów.
We wsi mieszkają ludzie pozytywnie zakręceni. Tam ciągle coś się dzieje. 30 maja 2011 roku otwarto po remoncie starą bibliotekę. Mimo że mieści się w zabytkowym budynku, jak za dotknięciem różdżki przemieniła się w nowoczesny ośrodek kultury. Wystawa zdjęć (w większości oczywiście z kolekcji pani Renaty) prezentuje historię Kołczyna i postaci z nim związanych. Dzieci mają do dyspozycji przytulny kącik z zabawkami, młodzież może korzystać z Internetu, jest gustowna sala spotkań – wszystko na dobrym, europejskim poziomie.
Okoliczne krajobrazy są tak piękne, że aż kiczowate. Wiosną podchodząca pod same wały Warta wygląda niemal jak morze. Bociany co roku zasiedlają okoliczne gniazda, poranne mgły malowniczo snują się nad łąkami, w trawie polegują krowy, na łąkach pasą się konie… a nierzadko i bobra można zobaczyć. Cisza, spokój, chmary ptaków z nie tak znów odległego Parku Narodowego "Ujście Warty". Tak chyba wyglądały klasyczne landszafty… Tu naprawdę można naładować akumulatory.