„Dziadek” czyli Stanisław Kuleszyński to wyjątkowo barwna postać, legenda Przystanku Woodstock. Pojawiał się na nim na długo przed rozpoczęciem imprezy („Gazeta Lubuska” meldowała co roku „Dziadek już jest na polu woodstockowym”) i wyjeżdżał jako jeden z ostatnich. Był wyjątkowo lubiany także przez mieszkańców Kostrzyna, świetnie dogadywał się z woodstockowiczami, często im pomagał, potrafił zażegnywać spory, służył radą i oni naprawdę go słuchali.
Pochodził z Czerwieńska, lubił każdy gatunek muzyki - według jego własnych słów „od baroku do rocku” – a przyjeżdżał na Woodstock „bo był”. W jednym z wywiadów udzielonych „Gazecie Lubuskiej” na pytanie: -„Dlaczego jeździsz na Przystanki?” odpowiedział zwyczajnie: „ A wiesz jak alpiniści tłumaczą to, że chodzą w góry? Bo są! Tak samo ja, przyjeżdżam na Woodstock, bo jest!”
Kiedy w 2012 r. Staszek poważnie zachorował, woodstockowicze z każdego krańca Polski podtrzymywali go na duchu. Choroba pokonała go w kwietniu 2013 r., ale na festiwalowej łące, blisko miejsca, gdzie zawsze rozbijał swój namiot, już po trzech miesiącach, w lipcu tego roku, pojawiła się na sporym kamieniu tablica o treści: „Pamięci śp. Staszka Kuleszyńskiego „Dziadka”/ 10.XII.1947 4.06.2013/ Przyjaciele”. Zamontowała ją tutaj grupa przyjaciół Dziadka mieszkająca na kostrzyńskim osiedlu Leśnym. Woodstockowicze chętnie wokół niej ustawiają namioty a przy kamieniu palą znicze i kładą kwiaty. „Dziadek” nadal jest pośród nich, w opowieściach.